Vivat Akademia
Periodyk Akademii Górniczo-Hutniczej
26 kwiecień 2024

Terenowe Koło Grodzkie SW AGH „Czeczott” w Tychach – coraz liczniejsze

Liczące aktualnie 46 członków Grodzkie Koło „Czeczott” w Tychach powiększa swoje szeregi . W ostatnich dwóch latach, po kolejnych atrakcyjnych zarówno dla członków jak i współmałżonek, spotkaniach i imprezach, doszły kolejne zgłoszenia. Akces przynależności do koła zgłosili między innymi:

– dr inż. Józef Lajzerowicz – górnik,

– mgr inż. Józef Michałowski – geolog,

– mgr inż. Leszek Bydłoń – mechanik,

– dr inż. Henryk Pawełczyk – górnik,

– mgr inż. Wioletta Łabanowicz – geofizyk,

– mgr inż. Teresa Pabian,

– mgr inż. Aleksander Zięba – górnik.

Wymienieni już złożyli podpisane deklaracje członkowskie oraz ankiety SW AGH i stali się członkami naszego koła.

Kim są nowi członkowie koła? W wydawnictwie AGH „Vivat Akademia” przedstawiamy ich sylwetki w krótkich notach biograficznych, napisanych przez nich samych. W poprzednich Vivat Akademia, przedstawiliśmy dr. inż. Józefa Lajzerowicza i mgr. inż. Józefa Michałowskiego, w obecnym wydaniu nr 10 przedstawiamy mgr. inż. Leszka Bydłonia.

Urodziłem się 3 marca 1952 roku w podwadowickiej miejscowości Wysoka w rodzinie chłopskiej.

Leszek Bydłoń

Leszek Bydłoń

Po ukończeniu szkoły podstawowej w rodzinnej wsi, w której należałem do drużyny harcerskiej (pełniąc m.in. funkcję przybocznego drużynowego), dalszą edukację kontynuowałem w Technikum Mechanicznym w Wadowicach. Zdając maturę z wyróżnieniem i uzyskując dyplom technika mechanika w specjalności metrologia warsztatowa, pomyślnie „przeszedłem sito egzaminacyjne” do Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie na Wydział Maszyn Górniczych i Hutniczych. W czasie studiów działałem w organizacji studenckiej ZSP będąc członkiem Rady Wydziałowej i „Starostą grupy”. Studia ukończyłem w 1977 roku uzyskując tytuł magistra inżyniera mechanika w zakresie maszyn i urządzeń górniczych i wiertniczych. Jako świeżo upieczony absolwent AGH jeszcze na poważnie nie myślałem o pracy w górnictwie. Miałem zamiar podjąć pracę w jednym z wadowickich zakładów mechanicznych lub w Wytwórni Silników Wysokoprężnych (WSW) w Andrychowie (obecnie „Andoria”). Ponieważ czasowo zamieszkałem z żoną i jednoroczną córeczką u swoich rodziców w rodzinnej wiosce, najbardziej palącą potrzebą dla nas trojga stało się posiadanie własnego mieszkania i znalezienie dobrze płatnej pracy. Przypadek zrządził, że w tym samym czasie w mojej miejscowości lędzińska kopalnia „Ziemowit” rozpoczęła przejmowanie dotychczasowych pracowników kopalni „Janina” z Libiąża i uruchomiła swoje przewozy pracownicze dowożąc załogę do pracy. Jak łatwo się domyślić przy tak sprzyjających okolicznościach stałem się od 2 maja 1977 roku pracownikiem „Ziemowita”.

Tak zaczęła się moja przygoda z górnictwem, która nieprzerwanie przez 34 lata trwa do dzisiaj. Po kilku miesiącach pracy w kopalni otrzymaliśmy z moją rodziną wymarzone mieszkanie spółdzielcze na Śląsku w Tychach, nowoczesnym urbanistycznie mieście, pełnym zieleni mającym w założeniach stanowić tzw. sypialnię dla Katowic. Praca górnicza pod ziemią stała się dla mnie z dnia na dzień coraz bardziej ciekawa, zaskakująca ciągle nowymi problemami do rozwiązania. Zanim się spostrzegłem, to tkwiłem już po uszy w zagadnieniach związanych z prowadzeniem ruchu maszynowego w największej głębinowej kopalni w kraju, zatrudniającej ponad 11 tysięcy pracowników. Szybko następowały kolejne awanse zawodowe, począwszy od dozoru niższego tj. od dozorcy oddziału maszynowego dołowego, poprzez dozór średni – sztygara zmianowego, zastępcę, a potem kierownika oddziału maszynowego (sztygara oddziałowego), nadsztygara, Głównego Mechanika dla poz. 500 m z 1500 osobową załogą, dalej Zastępcę Głównego Inżyniera Energomechanicznego, a następnie Głównego Inżyniera Energomechanicznego kopalni. Stanowisko Głównego Inżyniera Energomechanicznego kopalni „Ziemowit” sprawowałem przez ostatnie 10 lat, aż do przejścia na emeryturę.

W czasie mojej pracy w KWK „Ziemowit” miałem możliwość wielokrotnie wizytować również zachodnie kopalnie zapoznając się z górnictwem takich krajów jak Niemcy, Anglia, Hiszpania. Bardzo ciekawym doświadczeniem był dla mnie w Szwecji zjazd do kopalni rud żelaza w Kirunie położonej 100 km za kołem podbiegunowym. Do kopalni tej zjeżdżało się od wierzchołka góry (w której były złoża rudy) w jej głąb wydrążonymi tunelami. Były to trakty komunikacyjne z wybetonowanym podłożem, z podziemnymi skrzyżowaniami z sygnalizacją świetlną. Tymi drogami na potężnych 200 tonowych samochodach spalinowych zwanych „Mamutami” transportowano z kopalni rudę żelaza wcześniej pokruszoną w potężnych podziemnych kruszarkach. Pod ziemią w niedalekiej odległości od przodka była zlokalizowana kawiarnia-restauracja dla pracującej tam załogi. Natomiast do samego przodka, gdzie odbywał sie proces urabiania rudy z zastosowaniem wozów wiertniczych, materiałów wybuchowych oraz ładowarek, można było dojść w półbutach i garniturze. Kolejne przeżycie w tamtych stronach (Laponia) to polarne białe noce, ale to już materiał na odrębny artykuł.

Podobnie dane mi było zapoznać się za granicą z urządzeniami ówczesnych światowych potentatów w dziedzinie maszyn górniczych takich jak: Anderson, Meco ,Galik Dobson – w Anglii; Eickhoff, Westfalia, Halbach Braun, Tielle, Scharff, Siemens, AEG, Hamacher – w Niemczech, Sagem, Sait, Silec we Francji, czy West alpinie – w Austrii.

Niezapomnianym również wydarzeniem w moim dorobku zawodowym była Barbórka 1993 roku w kopalni „Ziemowit”, na której zostałem kawalerem honorowej szpady górniczej wręczonej mi w obecności ówczesnego Premiera Rządu RP Waldemara Pawlaka i jego ministrów.

Po przejściu na emeryturę w pierwszym okresie byłem konsultantem w zakresie energomechanicznym firmy „Emcor” prowadzącej wydobycie węgla w kopalni „Carbomec” w Kolumbii wspólnie z hiszpańskim inwestorem. Na zlecenie tej firmy nadzorowałem produkcję i wysyłki obudowy Glinik 066/16 oraz Fazos 15/31 do Kolumbii, a także kierowałem zespołem specjalistów wykonujących projekt zasilania dla tej kopalni. Następnie zaproponowano mi współpracę z nowo tworzoną firmą „Polska Technika Górnicza” z siedzibą w Katowicach, zrzeszającą 10 największych krajowych producentów maszyn i urządzeń górniczych. Po niecałych dwóch latach przeszedłem do pracy w firmie Kopex SA Katowice wieloletniego światowego eksportera maszyn i usług górniczych.

Opracował mgr inż. Jerzy Strzempek
Rzecznik Koła SW AGH „Czeczott” w Tychach