Vivat Akademia
Periodyk Akademii Górniczo-Hutniczej
28 marzec 2024

Z cyklu sylwetki absolwentów AGH

Andrzej Ptak

Prezes Zarządu Dyrektor Generalny Grupy Ożarów SA

Jest absolwentem Wydziału Inżynierii Materiałowej i Ceramiki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Uczelnię ukończył w 1977 roku, uzyskując tytuł magistra inżyniera chemika – ceramika w zakresie materiałów wiążących i betonów. Wybór uczelni był konsekwencją zainteresowań techniką w ogóle, natomiast specjalizację podyktowały perspektywy pracy w pobliżu rodzinnego domu (w 1974 roku rozpoczęto w Ożarowie budowę cementowni). Temat pracy magisterskiej „Żużel stalowniczy jako dodatek do cementu” był już bardzo ściśle związany z tym, czym miałem się zajmować w najbliższej i dalszej przyszłości zawodowej.

Motto osobiste

Rodzina jest najważniejsza.

Motto zawodowe

Konsekwencja i transparentność działania.

Osiągnięcia zawodowe

Całą swoją drogę zawodową od momentu ukończenia studiów do chwili obecnej związałem z jednym zakładem – Cementownią w Ożarowie. We wrześniu 1977 roku zostałem zatrudniony na stanowisku stażysty w dziale przygotowania produkcji ówczesnego Zakładu Realizacji Inwestycji. W listopadzie tegoż roku, gdy rozpoczął pracę pierwszy piec do wypału klinkieru zostałem zatrudniony na centralnej sterowni zakładu. To i kolejne stanowiska pozwoliły szlifować praktyczne umiejętności w cementowym fachu. Przeszedłem wszystkie szczeble awansu: od mistrza poprzez kierownika wydziału produkcji klinkieru, głównego technologa, szefa produkcji, zastępcy dyrektora do spraw produkcji. W 1992 roku wygrałem konkurs na szefa zakładu, który w wyniku przekształceń własnościowych był wtedy Jednoosobową Spółką Skarbu Państwa. Zostałem Prezesem Zarządu Cementowni Ożarów SA.

Proces prywatyzacji zakładu, który zakończył się w 1995 roku, doprowadził do przejęcia firmy przez irlandzki koncern CRH. Nowi właściciele w dalszym ciągu powierzyli mi kierowanie zakładem. Dnia 12 września 2011 roku rozpoczął się 35. rok mojej pracy zawodowej w Cementowni Ożarów, z czego 19. rok na stanowisku Dyrektora Generalnego i Prezesa Zarządu.

Za wielki sukces zawodowy uważam fakt, że potrafiłem przeprowadzić zakład przez trudny okres transformacji politycznej, ekonomicznej i gospodarczej, pokonać trudności związane z załamaniem się rynku cementowego w kraju, doprowadzić do udoskonalenia procesu produkcyjnego. W 2000 roku wybudowaliśmy piec o największej wydajności w Europie, produkujący ponad 8 tys. ton klinkieru na dobę. Wdrożyliśmy zintegrowany system zarządzania: jakością, zarządzania środowiskowego oraz bezpieczeństwem i higieną pracy.

Przez cały okres zarządzania firmą współpracuję z kadrą naukową Wydziału Inżynierii Materiałowej i Ceramiki: z prof. Wiesławem Kurdowskim, prof. Janem Deją, prof. Janem Małolepszym i innymi pracownikami mojego wydziału, którzy wykorzystując swoją wiedzę naukową pomagają rozwiązywać wiele problemów technologicznych i technicznych z jakimi spotykamy się w firmie.

W dotychczasowym okresie przynależności Cementowni Ożarów do Stowarzyszenia Producentów Cementu w Polsce dwukrotnie pełniłem funkcję prezesa Stowarzyszenia, od początku jego powstania jestem członkiem zarządu, a obecnie jego wiceprzewodniczącym.

Jako Dyrektor Grupy Ożarów SA mam ograniczone możliwości czasowe, aby aktywnie rozwijać swoje pasje społecznikowskie wpojone mi w domu rodzinnym. Biorę jednak udział we wszystkich ważnych wydarzeniach publicznych na terenie gmin okalających cementownię. Staram się, by zakład wpływał na rozwój gminy, powiatu i województwa.

Osiągnięcia w życiu osobistym

Za największy sukces osobisty uważam posiadanie wspaniałej rodziny. Ta najbliższa, to żona Janina (również absolwentka Akademii Górniczo-Hutniczej), dwie córki: Ewa i Urszula, syn Tomasz oraz wnuki: Piotruś, Kasia i Helenka. Córka Ewa jest lekarzem stomatologiem, Urszula magistrem ekonomii, a Tomasz informatykiem dumnym z tego, że ukończył uczelnię, na której studiowali jego rodzice. Dzieci przejęły od nas zachwyt Krakowem, wszystkie kończyły studia w tym mieście, tam mieszkają ze swoimi rodzinami i pracują.

Cały swój wolny czas poświęcam rodzinie. Na jej łonie najlepiej wypoczywam. Uwielbiam przyjazdy do domu rodzinnego wszystkich dzieci jednocześnie.

Od najmłodszych lat z pasją uprawiam sport. Ostatnio rekreacyjnie: w wolne popołudnia uprawiamy z żoną nordic-walking, a urlop spędzamy najchętniej w górach: latem na wędrówkach, a zimą na nartach. Jestem bardzo szczęśliwy, gdy może towarzyszyć nam cała rodzina.

Wspomnienia z okresu studiów

Z dzisiejszej perspektywy lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku (ależ to brzmi!) mogą wydawać się mroczne i biedne. Jednakże dla mnie czas studiów był okresem, który niezwykle miło wspominam. Zarówno na uczelni, jak i w akademiku poznałem wspaniałych ludzi. Z wieloma utrzymuję do dziś kontakt. Z życia studenckiego wspominam wielką życzliwość kolegów, z którymi mieszkałem często „na waleta”. Imprezy w akademiku i wyprawy na „Rajdy Ceramika” zawsze były czasem wesołych, pełnych muzyki i śpiewu spotkań. To na jednym z takich rajdów powstała piosenka, którą zatytułowaliśmy „Hymn Ceramika”. Zaczyna się od słów:

„Nie ma to jak u nas w pace

Bo Ceramik to jest Facet!”.

Bardzo dobrze wspominam również atmosferę na Wydziale. Z ogromnym szacunkiem wspominam rozmowy z doc. Krystyną Gustaw, która była promotorem mojej pracy magisterskiej. Życzliwość dr. inż. Wojciecha Roszczynialskiego, mojego opiekuna na ostatnim roku studiów i koleżeński do mnie stosunek sprawiły, że nigdy nie miałem oporów, by zwrócić się o pomoc merytoryczną do kadry naukowej któregoś z wydziałów.

fot. arch. AP
fot. arch. AP

Piotr Chmieliński

światowej sławy podróżnik, badacz i odkrywca,
Honorowy Obywatel Miasta Rzeszów

Ukończyłem Wydział Maszyn Górniczo-Hutniczych AGH, na kierunku maszyny ceramiczne (1979). Zaraz po uzyskaniu dyplomu rozpocząłem wyprawę Canoandes-79, która w niespodziewany sposób zaważyła na moim życiu, także zawodowym. W konsekwencji wydarzeń politycznych w Polsce, ja i moi koledzy osiedliliśmy się w Stanach Zjednoczonych.

Motto osobiste

Wytrwałość i wiara, że dotarcie do celu, nawet bardzo odległego i trudnego jest możliwe. Warto dać z siebie wszystko, żeby poczuć radość i satysfakcję z realizacji swojego marzenia i udowodnić samemu sobie, że tkwi w nas ogromna siła.

Motto zawodowe

Cieszyć się pracą i wyzwaniami. Z rodzinnego domu wyniosłem ogromny szacunek dla pracy, która daje nie tylko korzyści materialne, ale uczy, kształtuje, przynosi doświadczenie, daje satysfakcję, pozwala budować swoją wartość. Zwykle traktuję pracę i swoje obowiązki, jako ciekawe wydarzenia, które mnie nie męczą, ale cieszą.

Najważniejsze osiągnięcia w życiu osobistym

Przede wszystkim, rodzina i dom, który stworzyliśmy w Stanach Zjednoczonych, z moją żoną Joanną Chmielińską, absolwentką Akademii Medycznej w Krakowie i doktorem nauk medycznych z The George Washington University w Waszyngtonie. Mamy dwóch wspaniałych synów, Maximiliana (20 lat), studenta Wydziału Mechanicznego na Virginia Polytechnic Institute and State University i Alexandra (14 lat), ucznia pierwszego roku szkoły średniej.

Osiągnięcie, do którego podchodzę w szczególny sposób, związane jest z Amazonką, przepłynięciem tej największej rzeki świata od jej źródeł w Andach do ujścia w Atlantyku. Wyprawę – za którą wpisany zostałem do Księgi Rekordów Guinnessa miałem okazję opisać w artykule „Kayaking the Amazon” opublikowanym w National Geographic, a Joe Kane, jej współuczestnik, w książce „Running the Amazon”. Ogromną satysfakcją było dla mnie wydanie tej książki w Polsce – Z nurtem Amazonki, która ukazała się w 1997 i 2002 roku.

Ważne osiągnięcia eksploracyjne to efekt ścisłego współdziałania grupy pasjonatów, jaką tworzyliśmy z kolegami z Klubu „Bystrze” przy AGH w ramach wyprawy Canoandes-79. Razem przepłynęliśmy wiele rzek północno i południowoamerykańskich, wiele z nich jako pierwsi w świecie. Wspólnie pokonaliśmy dotąd nie zdobyty Kanion Colca w Peru. Nasza wyprawa wpisana została do Księgi Rekordów Guinnessa, ale co najistotniejsze, przyczyniła się do przekształcenia tego obszaru w jedno z najbardziej atrakcyjnych miejsc w Peru, obok Machu Picchu i Cuzco.

Najważniejsze osiągnięcia w życiu zawodowym

W Stanach Zjednoczonych zacząłem szkolić się w dziedzinie ochrony środowiska i higieny pracy, uzyskałem tytuł certyfikowanego specjalisty w zakresie higieny przemysłowej (Certified Industrial Hygienist – CIH). Za swój sukces uważam fakt założenia własnego przedsiębiorstwa HP Environmental. W ciągu 20 lat jego funkcjonowania na rynku mieliśmy okazję uczestniczyć w wielu przedsięwzięciach, w których naszym zadaniem było badanie i ograniczanie środowiskowych i zdrowotnych skutków skażeń powietrza, wody, gleby. Takie działania prowadziliśmy miedzy innymi w World Trade Center po zamachach terrorystycznych w 1993 i 2001 roku. Zajmowaliśmy się również problemem skażeń bakteriami wąglika krótko po ataku Al-Quaidy w USA. Pomagamy w realizacji wielu inwestycji na terenie całych Stanów Zjednoczonych, choć głównie w rejonie naszej siedziby – Waszyngton, Virginia, Maryland. Inwestycje te dotyczą budowy i renowacji budynków szkolnych, rządowych, usługowo-biznesowych itp., a naszą misją jest zagwarantowanie, aby były one bezpieczne dla środowiska i zdrowia człowieka.

Prywatnie

Moim hobby pozostaje kajakarstwo. Tą pasją zaraziłem moich synów Maxa i Alexa. Za ich pośrednictwem grono pasjonatów tego sportu rozrosło się o ich szkolnych kolegów i koleżanki. Bakcyla kajakarstwa połknęli także niektórzy moi pracownicy, chętnie uczestniczący np. w naszych polskich corocznych spotkaniach z okazji Labor Day na Potomacu. Stało się już tradycją, że pierwszy wrześniowy weekend to święto kajakowania. Uczestniczą w nim już nie tylko mieszkający w USA członkowie Canoandes, przyjeżdżają przyjaciele z całego świata.

Nadal pociągają mnie podróże do nieznanych miejsc. Za sprawą mojej siostrzenicy i jej zainteresowań starożytną chińską porcelaną, w ubiegłym roku zwiedzaliśmy z rodziną Chiny, zahaczając o Tybet i podnóża Mount Everestu. Marzy mi się jeszcze podróż przez Syberię i wyjazd do Australii.

Wspomnienia z okresu studiów

Z okresu studiów wyniosłem jedną z najważniejszych w życiu nauk – przekazaną nam przez jednego z profesorów AGH prof. Zygmunta Drzymałę, na pierwszym albo drugim roku – efektywnie wykorzystywać czas i możliwości, które przed nami stoją, nie marnując żadnej godziny ani minuty, bo one przemijają bezpowrotnie. Profesorskie carpe diem towarzyszy mi do dziś.

Ważnym miejscem tego etapu mojego życia był akademik Straszny Dwór. Nasza „Trzynastka” była pierwszym krokiem w osiąganiu samodzielności i niezależności, pierwszym stworzonym przez siebie domem. I to całkiem dobrze stworzonym, bo razem z moim przyjacielem, Józkiem Milewskim, wygraliśmy (kilkakrotnie) konkurs na najładniej i najciekawiej urządzony pokój. Z trudem mieścił 10–12 osób, które często „wypełniały” tę niewielką przestrzeń, ale nie komfort się liczył, a wspaniała atmosfera i otoczenie przyjaznych osób. To było miejsce, do którego lubiłem wracać.

Marzenia – prywatne, zawodowe

Jeśli chodzi o marzenia zawodowe, to chciałbym, aby HP Environmental rozwijało się tak, jak przez te 20 lat dotychczasowego istnienia: poszerzając zakres usług i grono klientów.

Prywatnie chciałbym mieć trochę więcej czasu na pływanie. Marzy mi się powrót do Ameryki Południowej z Maxem i Alexem, pływanie po górskich rzekach, dotarcie z nimi do Amazonki. Mam nadzieję, że uda nam się to zrealizować.

fot. Zbigniew Bzdak
fot. arch. PCh
fot. Małgorzata Musiał

Józef Górny

Radca Prezesa Najwyższej Izby Kontroli,
dyrektor Departamentu Administracji Publicznej

Ukończył Wydział Odlewnictwa na kierunku odlewnictwo żeliwa (1973), a następnie w 1975 roku rozpoczął studia doktoranckie. Ich zwieńczeniem była obrona pracy doktorskiej w 1981 roku.

Motto osobiste

Im więcej dajesz tym więcej posiadasz.

Motto zawodowe

Jeśli coś robię, robię to najlepiej jak tylko potrafię.

Najważniejsze osiągnięcia w życiu

Mam 62 lata, co oznacza, że dzień mego życia już się nachylił i ma się ku wieczorowi. Nic więc dziwnego, że coraz częściej spoglądam w przeszłość i dokonuję rozrachunku z własnym życiem. Jestem człowiekiem szczęśliwym i spełnionym, mimo, a może dlatego że życie mnie nie rozpieszczało. Nie potrafię i nie chcę dzielić mego życia na osobiste i zawodowe. Jestem człowiekiem szczęśliwym, gdyż każda praca, jaką wykonywałem, sprawiała mi wielką satysfakcję, a po jej wykonaniu mogłem odpocząć na łonie rodziny, która zawsze była dla mnie oparciem i szkołą lepszego człowieczeństwa (Jan Paweł II).

Przyszedłem na świat w Gilowicach położonych między przepięknym Beskidem Żywieckim i urokliwym Beskidem Małym. To tam jest mój rodzinny dom. Tam też w Szkole Podstawowej im. Tadeusza Kościuszki moi wspaniali nauczyciele zaszczepili we mnie radość poznawania świata, w szerokim tego słowa znaczeniu, poprzez lektury. Moim podstawowym obowiązkiem domowym, praktycznie aż do matury, było pasienie krów. Wtedy uważałem to za coś strasznego, dziś za dar, dzięki któremu mogłem przeczytać tyle książek.

Czas nauki w Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Żywcu to rozpalenie zainteresowań historią i literaturą świata starożytnego. Odlewnikiem zostałem absolutnie z przypadku. Mimo zainteresowań humanistycznych zawsze marzyłem o studiach na Akademii Górniczo-Hutniczej, lecz nie mogłem zdecydować się jaki wybrać kierunek. Ostatecznie postanowiłem tego dokonać drogą losowania. Rzuciłem los i ten spośród, o ile dobrze pamiętam, dziesięciu ówczesnych wydziałów wskazał na Wydział Odlewnictwa. Zostałem studentem tegoż wydziału i wkrótce pokochałem odlewnictwo pierwszą młodzieńczą miłością i to z wzajemnością. Urzekła mnie też atmosfera panująca na moim wydziale, który mieścił się jeszcze na Krzemionkach.

Najważniejsze osiągnięcia w życiu osobistym

W 1973 roku rozpocząłem pracę w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Rzeszowie, gdzie pracowałem kolejno na stanowiskach stażysty, metalurga, kierownika sekcji technologicznej i głównego odlewnika. Moje zainteresowania koncentrowały się głównie na wykonywaniu odlewów metodą wytapianych modeli. Z wielkim sentymentem wspominam moich szefów i kolegów inżynierów, w zdecydowanej większości absolwentów AGH. Od początku pracy zawodowej działałem w Stowarzyszeniu Technicznym Odlewników Polskich. W moim dorobku zawodowym jest kilkanaście projektów racjonalizatorskich, około 20 artykułów z dziedziny metalurgii i odlewnictwa opublikowanych w kraju i za granicą, a także współautorstwo trzech patentów.

Mój bezpośredni kontakt z odlewnictwem zakończył się w czerwcu 1990 roku, kiedy to zostałem wybrany na wiceprezydenta Rzeszowa, którą to funkcję sprawowałem do marca 1999 roku. W 1997 roku zostałem posłem na Sejm RP. Jako parlamentarzysta pracowałem w Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa jako jej wiceprzewodniczący oraz w Komisji Finansów Publicznych. Byłem posłem sprawozdawcą ustawy Prawo Ochrony Środowiska oraz kilku innych dotyczących prawa ekologicznego. Byłem jednym z inicjatorów utworzenia i następnie przewodniczyłem pracom Parlamentarnego Zespołu Odlewników.

W 2001 roku rozpocząłem pracę w Najwyższej Izbie Kontroli na stanowisku dyrektora generalnego, a w 2006 roku zostałem powołany na wiceprezesa NIK. We wrześniu 2011 roku, po wygaśnięciu powołania, zostałem mianowany radcą Prezesa NIK z jednoczesnym powierzeniem mi obowiązków dyrektora Departamentu Administracji Publicznej.

W trakcie mej pracy w Najwyższej Izbie Kontroli wróciłem do bliższych kontaktów z metalurgią i odlewnictwem. Nastąpiło to w dość niecodziennych okolicznościach. Kiedy w 2002 roku prof. Zbigniew Górny miał otrzymać tytuł Doktora Honoris Causa AGH, złożony poważną chorobą leżałem w szpitalu. Obawiając się, iż nie będę mógł wziąć udziału w tej uroczystości postanowiłem złożyć panu profesorowi gratulacje i życzenia na piśmie. Po uruchomieniu komputera coś mi podpowiedziało, aby sięgnąć do Biblii i sprawdzić, czy nie znajdę w niej czegoś interesującego z zakresu metalurgii godnego zacytowania w mym piśmie. Oczywiście znalazłem, czego efektem było to, że pismo to liczyło bodajże pięć stron. Nie poprzestałem na tym i zaraz po wyjściu ze szpitala zacząłem studiować literaturę starożytną szukając w niej metali. Pasjonujące były te moje, głównie nocne, wyprawy w starożytny świat metali, a ich efektem jest licząca niemal 800 stronic książka Metale w literaturze świata starożytnego, wydana przez mój macierzysty Wydział Odlewnictwa w grudniu 2010 roku. Obecnie pracuję nad książką pod roboczym tytułem Metale w Biblii i apokryfach.

Prywatnie

Moje hobby to muzyka klasyczna, literatura, turystyka górska (60. urodziny uczciłem wejściem na Kilimandżaro – 5895 m.n.p.m.) oraz rowerowo (rocznie przejeżdżam od 6 do 10 tysięcy km). Jestem człowiekiem spełnionym, gdyż ożeniłem się (żona Waleria jest lekarzem stomatologiem), mam trzech synów: Bartłomieja, Marcina i Łukasza, dwie synowe: Madzię i Halszkę oraz piątkę wnucząt: Kasię, Kamilkę, Dominika, Mateusza i Michała, wybudowałem dom, posadziłem kilkadziesiąt drzew. Wielką radość sprawił mi syn Marcin, także absolwent i pracownik Wydziału Odlewnictwa AGH, który 17 października 2011 roku uzyskał na macierzystym wydziale tytuł doktora habilitowanego.

Wspomnienia z okresów studiów

Jakże wspaniałych miałem profesorów, luminarzy i legendy polskiego odlewnictwa. Czy ktoś pokusi się, aby spisać wszystkie o nich anegdoty, aby opisać ich urocze dziwactwa nadające wydziałowi niepowtarzalny urok i koloryt? Ileż kunsztu musieli wykazać, aby w nasze oporne, nie o nauce myślące wówczas głowy, wtłoczyć wiedzę.

Po jedenastu semestrach wspólnej męczarni (o, gdybyż choć na chwilę mogły wrócić te czasy!) pojąłem wreszcie czym jest odlewnictwo, na czym ono polega i w czym przejawia się jego piękno, ale jednocześnie ile jeszcze w nim tajemnic.

Chciałbym jeszcze wrócić na chwilę do niepowtarzalnej atmosfery panującej na moim Wydziale Odlewnictwa. Myślę, że bardzo dobrze odda ją opis zdawania przeze mnie dwóch egzaminów poprawkowych po… 37 latach. A było to tak:

Na początku 2008 roku, podczas kolejnej wizyty na wydziale (kiedykolwiek jestem w Krakowie zawsze odwiedzam mój wydział, aby pooddychać powietrzem młodości) spotkałem na korytarzu prof. Czesława Podrzuckiego. Po przywitaniu i krótkiej rozmowie coś podkusiło mnie, aby (w żartach oczywiście) wyznać profesorowi, że mam do niego żal za wpisanie mi w indeksie z egzaminu z Metalurgii i odlewnictwa żeliwa oceny dobry, podczas gdy tak bardzo zależało mi na otrzymaniu oceny bardzo dobrej z tego przedmiotu. Przypomniałem też okoliczności jak do tego doszło. Otóż w trakcie egzaminu profesor, znany purysta językowy, wypowiadane przeze mnie że poprawiał na iż, jeżeli na jeśli, dlatego i więc na przeto itd. Po kilku minutach marzyłem już tylko o tym, aby ten koszmar językowy się zakończył. Musiałem jednak odpowiadać i tak nieźle, skoro otrzymałem czwórkę, o co u profesora nie było łatwo. Ku memu zaskoczeniu profesor powiedział, abym przy najbliższej okazji zjawił się u Niego z indeksem. Potraktowałem to jako żart, ale… gdy kilka miesięcy później wybierałem się do Krakowa przezornie zabrałem z sobą indeks. Wchodząc do budynku wydziału spotkałem pana profesora, co było wydarzeniem niezwykle szczęśliwym, gdyż liczący wówczas 84 lata profesor rzadko zjawiał się na wydziale. Po zameldowaniu gotowości przystąpienia do egzaminu poprawkowego pan profesor poprosił mnie do swego gabinetu, gdzie, po krótkiej rozmowie na temat odlewnictwa, poprawił mi ocenę na bardzo dobrą. Gdy uradowany wychodziłem z Jego gabinetu spotkałem profesora Jana Lecha Lewandowskiego, którego też poprosiłem o umożliwienie mi zdawania egzaminu poprawkowego z materiałów formierskich.

W pierwszym terminie, co miało miejsce 4 czerwca 1971 roku otrzymałem ocenę ponad dobry (4,5). Profesor zaprosił mnie do swego gabinetu i przy kawie (mocnej i smacznej, ale małej, bo jakaż mogła być zaserwowana w Krakowie) porozmawialiśmy sobie o współczesnym odlewnictwie. Rozmowa musiała usatysfakcjonować profesora, gdyż poprawił mi ocenę na bardzo dobry. Dopiero w trakcie wpisywania tej oceny zorientowałem się, że działo się to 4 czerwca 2008 roku, a więc dokładnie, co do dnia, 37 lat po pierwszym egzaminie. Czy znajdzie się w świecie druga taka uczelnia, z takim wydziałem, na którym byłoby możliwe zdawanie egzaminu poprawkowego po 37 latach? Czy znajdzie się drugi taki student, który taki egzamin, a ściślej dwa egzaminy, by zdał? Więc: Vivat Academia! Vivant Professores!

fot. arch. JG

fot. arch. JG

Józef Hojda

Król Kurkowy Miasta Krakowa, prezes Budrum

Ukończył Wydział Organizacji i Zarządzania Przemysłem (1980).

Motto osobiste

Nie jest ważne co mówią, bo będą mówili różnie, ważne żebyś wiedział co robisz.

Pomóż drugiemu, to i Tobie lżej będzie.

Motto zawodowe

Dziś jest owocem przeszłości i źródłem przyszłości.

Najważniejsze osiągnięcia w życiu osobistym

Mam czwórkę wspaniałych dzieci, z których dwoje, Andrzej i Kasia, ukończyli studia na Wydziale Zarządzania AGH. Joasia i Józef uczą się jeszcze w gimnazjum, aby w przyszłości również studiować w AGH.

Najważniejsze osiągnięcia w życiu zawodowym

W pracy zawodowej największym sukcesem jest to, że odcisnąłem trwały ślad na Ziemi w postaci rozbudowy pięknego Krakowa. W całości, pod moim kierownictwem jako inwestora, wybudowane zostało osiedle Mistrzejowice Wschód – przy ul. Ks. Kardynała Sapiehy, W. Korfantego, R. Dmowskiego, Ks. Mazanka, osiedle Srebrne Orły – przy ul. Orła Białego, J. Zawieyskiego, Korony Polskiej, Budziszyńskiej, Zjazdu Gnieźnieńskiego oraz 3 budynki przy ul. Kuźnicy Kołłątajowskiej i na Prądniku Czerwonym przy ul. Felińskiego oraz część zabudowy Wzgórz Krzesławickich.

Bardzo dużym moim osiągnięciem jest to, że po wielu latach pracy udało mi się osiągnąć rzecz bardzo ważną, spowodować, że teraz w grupie firm Budrem Euro-Invest pracują ludzie na wysokim poziomie zawodowym i moralnym, dotyczy to również grupy firm, które z nami właściwe na stałe pracują. Dlatego u nas panuje atmosfera spokoju i zaufania, bardzo dobrze się z takimi ludźmi pracuje.

Prywatnie

Jestem Królem Kurkowym w Krakowie. Wcześniej nie przypuszczałem, że godność ta cieszy się w Krakowie tak wielką sympatią, jest to bardzo miłe. Jestem mocno zaangażowany w działalność Bractwa Kurkowego, między innymi z mojej inicjatywy powstał pomnik J.I. Paderewskiego w Parku Strzeleckim, którego jestem fundatorem. Odbudowuję również domek w tymże Parku, który będzie darem Króla dla Bractwa. Jako Król reprezentuję Bractwo w kraju i za granicą. Spotkań, na które jestem zapraszany jest tak wiele, że niestety w czasem muszę odmawiać i przepraszać.

Jestem związany od dawna z górami. Wcześniej z PTTK, a teraz z Klubem Wysokogórskim Zakopane. Wspieram ten klub, szczególnie narciarstwo wysokogórskie – jest to bardzo trudny sport, bo jazda na nartach w wysokich górach poza trasami wymaga wielkich umiejętności.

Byłem we wszystkich wysokich górach świata, trzykrotnie w Himalajach, np. ostatnio na Mera Peak (6645 m n.p.m.) z Maćkiem Berbeką, czołowym himalaistą i wysokogórcem. Mera Peak leży na wschód od Everestu, a teren ten jest bardzo rzadko odwiedzany, dziki. Do ataku na Merę trzeba wędrować około 2 tygodni. My w ramach aklimatyzacji odprowadziliśmy do Nanche Bazar (4300 m n.p.m.), stolicy Szerpów, uczestników wyprawy na Kala Pattar pod Everestem, następnie wróciliśmy do Lukli i przez przełęcz przedostaliśmy się do doliny górskiej rzeki toczącej białą wzburzoną wodę z lodowców himalajskich. Wzdłuż tej rzeki szliśmy w górę, do szczytów. Do przełęczy dokuczał nam jeszcze monsun. Właśnie tam mnie i Maćkowi nogi zaatakowały dzugi (pijawki himalajskie). Niestety, ale obydwaj, nieraz nawet powyżej 5000 m n.p.m., przy zimnie, szliśmy w sandałach. Nawet Szerpowie ubierali buty, a my nadal w sandałach. Jak usłyszycie, że w Tatrach na grani po śniegu szedł facet w sandałach to bez wątpienia któryś z nas.

Po dzugach na drugi dzień ubraliśmy buty, lecz Maćkowi but się zakrwawił, więc w ruch poszły z powrotem sandały. Dalej było spokojnie do bazy na 4800 m n.p.m., do następnej bazy na 5900 m n.p.m., jak zwykle na pięciu tysiącach dostałem „szfunga”. Mogę iść pod górę nawet 5 godzin bez zatrzymania. Kiedy się znacznie oddaliłem Szerpowie wysokościowi chcieli mnie dojść, ale ja jeszcze przyspieszyłem.

W ataku szczytowym, który zaczyna się o 2:00 w nocy z 12-osobowej grupy na szczyt Mera Peak weszliśmy w trójkę: ja, Maciej Berbeka, Zofia Cybulska. Cała trójka z Klubu Wysokogórskiego Zakopane. U góry były trudne warunki, padał śnieg. Dobrze, że w dniu ataku szczytowego przestało padać, bo nie musieliśmy czekać na poprawę pogody.

Góry są piękne, ale ja jestem ciekawy świata, byłem już w co bardziej interesujących miejscach. Zaskoczyły mnie np. Indie, gdyż oczekiwałem, że tamtejsi żebracy, ludzie którym żyje się ciężko są bardzo pokorni, grzeczni, a tymczasem są oni po prostu bardzo źli. Tylko nie wiem czy są źli dlatego, że są biedni, czy są biedni, bo są źli. Oprócz tego i ogólnego bałaganu zdziwiło mnie to, że nawet w stolicy Delhi nie przestrzega się przepisów ruchu drogowego, na skrzyżowaniach nikt nie widzi świateł, nie widzi również policjanta usiłującego kierować ruchem. Policjant jest w stanie skutecznie regulować ruch wtedy, gdy bambusowym kijem szturchnie lub wprost przywali np. ryksiarzowi.

Jest wiele ciekawych rzeczy, które warto zobaczyć, chociażby po to, aby się przekonać, że na świecie najpiękniejsza jest Polska, z miast Kraków, a z uczelni AGH.

Wspomnienia z okresu studiów

Czasy, w których studiowałem były inne. Wydział Zarządzania dopiero powstawał, zajęcia odbywały się w budynkach przy Alei Mickiewicza. Dopiero gdy byłem na 3 roku studiów uruchomiono budynek przy ul. Gramatyka 10.

Bardzo ciepło wspominam prof. Zbigniewa Łuckiego, był on nie tylko wykładowcą, ale i przyjacielem. Jego mottem według mnie było: „ta uczelnia oszustów nie kształci”. Tępił każdą nieprawdę, naciąganie i podobne mało honorowe rzeczy, a więc oprócz rachunku prawdopodobieństwa i statystyki uczył, jak być człowiekiem porządnym. Obecnie często przytaczam jako dobry przykład jego sposób widzenia świata. Najpierw uczył pokory, prawego postępowania i dyscypliny. Jak to zostało u profesora zaliczone, to resztę już zdać się musiało, bo ze studentem, któremu nie szło - materiał przerabiał indywidualnie, rozdział po rozdziale, póki student się nie nauczył. Miał czas i cierpliwość.

Marzenia – prywatne, zawodowe

Tak naprawdę mam tylko sprawy do zrobienia i jeżeli mam na nie wpływ to je robię. Prywatnie chciałbym, aby moim dzieciom się wiodło, a w pracy, aby to co wyprodukujemy (wybudujemy) przynosiło kupującym zadowolenie i radość, a jak to są mieszkania, aby gościło w nich szczęście.

Czasem, a szczególnie w okresie Bożego Narodzenia, gdy w domach jest ciepło, są choinki, lubię przejechać się powoli ulicami, przy których budowaliśmy. Wspominam wtedy jak tu topiliśmy się w błocie, jak po pustych polach wiatr tylko hulał. Patrzę wtedy po oknach i z głębi duszy życzę wszystkim mieszkającym tam wszelakiej pomyślności.

Kadrze uczelni życzę osiągnięć naukowych i pedagogicznych. Studentom życzę, aby osiągnęli to, po co na AGH przyszli.

Do zobaczenia w wielkiej gospodarce.

fot. arch. JH
fot. arch. JH
fot. arch. JH
fot. arch. JH

Andrzej Laszczyk

Prezes Zarządu Polskich Kolei Linowych SA

Jest absolwentem Wydziału Wiertniczo-Naftowego Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, kierunku Wiertnictwo, specjalności Wiercenie międzypoziomowe (1976). W 1980 roku ukończył studium podyplomowe z zakresu eksploatacji lin stalowych.

Motto osobiste

Sztuka życia – to cieszyć się cudzym szczęściem.

P. Bosmans

Są dwa sposoby na życie:

Pierwszy, to żyć z myślą, że cudów nie ma.

Drugi, to żyć myśląc, że wszystko jest cudem.

A. Einstein

Motto zawodowe

Każdą pracę traktować jak hobby, pracować tak, aby zostawić po sobie pozytywny ślad.

Najważniejsze osiągnięcia w życiu osobistym

Praca zawodowa jest moim hobby. Prowadzę firmę, w której staram się zachować z pracownikami stosunki koleżeńskie. Współpracuję z zespołem ludzi, na których zawsze mogę liczyć. Jest to podstawa do sukcesu i satysfakcji. Jednak moim szczęściem i sukcesem jest moja rodzina: żona Anna, dwóch dorosłych synów Piotr i Tomasz, którzy również ukończyli Akademię Górniczo-Hutniczą i oczywiście córka, która niedawno ukończyła Akademię Sztuk Pięknych. Jest wielką radością patrzeć, jak dzieci się usamodzielniają, jak tworzą swoje rodziny, jak dorastają wnuki. Dlatego to co udało mi się dokonać zawodowo zawdzięczam rodzinie, bo wśród najbliższych mogę „ładować swoje akumulatory” do działania.

Najważniejsze osiągnięcia w życiu zawodowym

Po ukończeniu studiów, przez krótki okres pracowałem w Kopalni Węgla Kamiennego „Nowy Wirek”. Ze względów osobistych przeniosłem się do rodzinnych stron żony – Kościeliska koło Zakopanego. Od 1979 roku pracuję w Państwowych Kolejach Linowych, a od 2000 roku po przekształceniu w spółkę z o.o., a następnie spółkę akcyjną w Polskich Kolejach Linowych. Pracując w PKL przeszedłem wszystkie szczeble zawodowe. Od 2000 roku pełnię funkcję Prezesa Zarządu PKL SA. Podstawową działalnością firmy są kompleksowe usługi w zakresie turystyki górskiej związanej głównie z realizacją przewozów kolejami linowymi. Spółka od wielu lat konsekwentnie realizuje politykę inwestycyjną głównie ekspansji na nowe obszary oraz dalszy rozwój usług towarzyszących.

Chociaż zbliżam się do okresu zawodowego, w którym powoli trzeba wprowadzać następcę, to nieustannie mam marzenia – pomysły, które chciałbym zrealizować.

Projekt, który ciągle czeka na realizację to dokończenie w taki sposób modernizacji narciarskiego rejonu Kasprowego Wierchu, aby przez co najmniej 6 miesięcy, bez względu na opady śniegu, narciarze mogli korzystać z uroków tego pięknego obszaru, który stanowi zaledwie 0,2% powierzchni Tatr Polskich. Jednak istniejące ograniczenia administracyjne – w Polsce bardziej rygorystyczne niż w Unii Europejskiej – skutecznie blokują realizację minimalnego programu stwarzającego europejskie warunki jazdy na nartach. Pomimo tych barier udało się zrealizować, z twórczą załogą PKL, wiele projektów, które osiągają konkretne efekty ekonomiczne. W ciągu ostatnich 10-ciu lat majątek firmy wzrósł prawie czterokrotnie. Do zasadniczych realizacji można zaliczyć:

– Budowę czteroosobowej kolei linowej w kotle Gąsienicowym w miejsce starej jednoosobowej w 2000 roku, która pomimo trudnych warunków górskich oraz prowadzenia budowy na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, została wybudowana w zaledwie 202 dni. Obecnie Kolej Linowa Gąsienicowa jest jedną z najnowocześniejszych kolei w Polsce, zapewnia nie tylko komfort w przejazdach, ale ze względu na swoją dużą przepustowość 2400 os./godz. pozwala na przejazd bez oczekiwania w kolejce.

– W 2001 roku dokonano: kompleksowej przebudowy kolei linowo-terenowej Gubałówka, wymiany całej technologii kolei, wykonano nowe torowisko. Było to niezwykle trudne zadanie, które zakończyło się sukcesem, po 112 dniach budowy ruszyła całkowicie nowa kolej, w tym momencie była jedną z kilku najnowocześniejszych kolei na świecie.

– Budowę od podstaw nowego ośrodka turystyczno-narciarskiego na górę Żar w Międzybrodziu Żywieckim w 2003 roku. Powstała tutaj kolej linowo-terenowa wykorzystująca nie zużyte elementy z budowy kolei na Gubałówkę, zmodernizowano napęd, wagony, jak i wykorzystano podkłady do budowy torowiska. Wybudowano od podstaw dwie stacje kolei, trasę narciarską z infrastrukturą zaśnieżania i oświetlenia, kolej dla ruchu pasażerskiego została udostępniona w lutym 2004 roku.

– Modernizację kolei linowej na Palenicę w Szczawnicy. 17 grudnia 2005 roku nastąpiło uruchomienie komfortowej, czteroosobowej, wyprzęganej kolei krzesełkowej. W tym samym czasie został wybudowany kolejny, czwarty wyciąg orczykowy na Polanie Szafranówka, którego podstawowym celem jest dowóz narciarzy i snowboardzistów do oświetlonej trasy narciarskiej Palenica II.

– Modernizację kolei linowej na Kasprowy Wierch, na którą to po 12 latach starań uzyskano pozwolenie na budowę.

– Zakup w sierpniu 2010 roku Mosornego Gronia w Zawoi i uruchomienie go dla narciarzy, było to zadanie bardzo trudne po latach rabunkowej eksploatacji. W ciągu dwóch miesięcy wykonaliśmy nowoczesny w pełni zautomatyzowany system śnieżenia.

Szczególne wspomnienia
z okresu studiów w AGH

Okres studiów, mimo że były to lata 70-te, trudne politycznie, wspominam pozytywnie przede wszystkim dlatego, że było mi dane poznać wielu wspaniałych ludzi. Przez dwa lata byłem starostą roku, a po połączeniu ZMS-u z ZSP zrezygnowałem z pełnienia tej funkcji. Był to okres nauki, ale również zabawy i niezapomnianej przygody. Bardzo miło wspominam wykłady z nestorem wiertnictwa prof. J. Cząstką, jak i dr. Kochanem z geometrii wykreślnej, czy doc. S. Kormana z mechaniki i oczywiście prof. S. Stryczka, który najpierw był opiekunem mojego roku, potem wykładowcą z wiertnictwa, a teraz jesteśmy dobrymi kolegami.

Kontakty z AGH utrzymuję nieustannie, co prawda bardziej z Wydziałem Inżynierii Mechanicznej i Robotyki z dziekanem prof. J. Kowalem, gdzie jestem członkiem Społecznej Rady Wydziału. W 2007 roku uhonorowany zostałem odznaką „Zasłużony dla Wydziału IMiR AGH”.

Od wczesnych lat 50-tych PKL współpracuje z AGH. To na tej uczelni są twórczo rozwijane metody badania lin stalowych. Bardzo wiele na ten temat nauczyłem się od prof. Stachurskiego i prof. Kaweckiego, których zawsze bardzo mile wspominam. W dalszym ciągu korzystamy z konsultacji w Katedrze Transportu Linowego u prof. M. Wójcika, który jest dla naszej firmy skarbnicą wiedzy. Badania nieniszczące wszystkich elementów wpływających na bezpieczeństwo eksploatacji kolei linowych, przed modernizacją kolei na Kasprowy Wierch wykonywał prof. Skorupa.

Prywatnie

Staram się pamiętać o zachowaniu równowagi między życiem zawodowym a prywatnym. Jest to trudne, ale udaje się spełnić marzenie o podróżach tych w dalekie krainy, gdzie można poznać tradycje i kulturę innych ludzi i podziwiać przyrodę dziką i piękną. Bardzo lubię wspólne rodzinne i z przyjaciółmi wycieczki w najpiękniejsze góry świata – Tatry, gdzie jesienne i zimowe krajobrazy są niepowtarzalnie najpiękniejsze. Zimą staram się jeszcze „poślizgać” na nartach na naszej „świętej górze narciarzy polskich”. W spokojne wieczory lubię słuchać muzyki mojej młodości: Beatlesów, Nat King Colea, Ray Charlesa, czytając W. Łysiaka i nie tylko.

fot. arch. AL
fot. arch. AL
fot. arch. AL

dział „Sylwetki” redaguje
Małgorzata Krokoszyńska